Jak się wybudować i nie zwariować?
Pierwszy wpis i trudna kwestia. Jak to się stało, że podjedliśmy decyzje wyjścia z bloków i pójścia na swój mały kawałek ziemi? przez przypadek. Decyzja była ustalona już dawno, że bierzemy kredyt i kupujemy mieszkanie w nowym budownictwie. Byliśmy już nawet po pierwszych wizytacjach aż pewnego dnia usiadłem w pracy zjeść śniadanie. Otworzyłem lokalną gazetę i czytam. W pewnym momencie ogłoszenie "Sprzedam działki rejon ul. Krakowskiej" coś mi świtała ta ulica ale do końca nie wiedziałem gdzie ona się znajduje. Nie wiem co mnie podkusiło ale zadzwoniłem i umówiłem się na oglądanie. Sprawdzam mapy Google ul. Krakowska... No tak! to kilka ulic dalej od moich rodziców! dlatego cały czas nie dawała mi ta nazwa spokoju. Pojechaliśmy i to było jak zauroczenie. Taki pstryk w głowie ciężko opisać to uczucie ale już wiedzieliśmy, że chce tam spędzić resztę naszego życia...
To było pokrótce... ok. wybudować się? ale jak się do tego zabrać, gdy nigdy z budowlanką nie miałem do czynienia. Gdy wybraliśmy oszczędności i zakupiliśmy działkę to euforia szybko opadła bo przyszły większe problemy. Ja ani moja żona nie mieliśmy w ogóle pojęcia o co w tym chodzi. Czułem się jak 4-latek, który dostał tabliczkę mnożenia? i co on ma z tym zrobić.
Architekta mamy w rodzinie i od tego się zaczęło. W sumie narysował to co mu pokazaliśmy. Dostaliśmy czysty projekt - rozpisane tylko informacje potrzebne aby dostać pozwolenie. Bez szczegółów ile czego jak i gdzie. To różniło nasz projekt od tych, które można zakupić w Internecie gdzie większość rzeczy podana jak na tacy. Przeglądając fora szukaliśmy wzorów i powoli sami zaczęliśmy wyliczać ile materiałów potrzebujemy na dany etap dowiadując się dużo ciekawostek na temat budowy. Z forum i różnych grup budowlanych obserwując tematy gdzie ludzie pokazywali swoje problemy i błędy wykonane przez fachowców powoli zaczęliśmy ukierunkowywać się na właściwy tor. Przynajmniej tak nam się zdaje.
Ok teraz trzeba znaleźć fachowców. Przerobiłem kilkadziesiąt firm budowlanych w swoim mieście gdzie ceny za robociznę były tak rozbieżne, że aż czasami wydawało się to nie możliwe. Na słowo "umowa" połowa z nich wręcz chowała głowę w piasek.
W styczniu 2017 roku znalazłem firmę, która nie robiła problemów. Sympatyczny facet, młody z zapałem do pracy. Biuro firmy eleganckie, nowoczesne. Oferta dobra! Bierzemy! w styczniu dogadaliśmy się na wrzesień 2017. Pół roku ciągłego kontaktu - przesyłania ofert, doradztwa maglowania tych samych tematów. Ok w końcu dogadaliśmy się na 100%.
CZERWIEC
2017 mieliśmy się spotkać podpisać umowę - niema go jedzie na wakacje. Rozumiemy - wakacje się zaczynają to nie widzimy problemu.
SIERPIEŃ
2017 "przyjedźcie za tydzień podpiszemy umowę". Poszliśmy do banku bo byliśmy z bankiem po wszystkich formalnościach i zaciągnęliśmy kredyt. Kredyt w kieszeni a wykonawca przepadł... odmówił nam dzień przed podpisaniem umowy. Wszystko się posypało... To był pierwszy etap, gdy mieliśmy wszystkiego dość.
Patrząc na kolesia i na firmę nigdy nie powiedziałbym, że wywinie nam taki numer. Ogólnie znajduje pozytywnie opinie bo dużo ludzi go poleca w naszym regionie ale no? no co mamy zrobić. W swoim czasie jeszcze mu skrobnę kilka ładnych recenzji w internecie.
Przyszło załamanie bo budowa miała już trwać a my tracimy następne miesiące. Trzeba znaleźć kogoś innego. Odgrzebałem wszystkie e-maile do kogo wysyłałem projekt. Przeszukuje internety za nową firmą. Ustrzeliłem dwie całkiem nowe. Z jednym próbowaliśmy się dogadać miesiąc. Raz, że trudno było się z nim skontaktować - nie odbierał telefonów. Dwa umowy nie chciał podpisać - reakcja na słowo "umowa" głowa w piasek. Brać go czy nie. Nie. Nie ryzykujemy.
Druga firma okazała się bardziej przyjazna. Oferta ładna - słowo "umowa" skwitowana dosłownie "dajcie mi umowę wszystko podpiszę, nie mam nic do ukrycia". To już w samym sobie było dobre. I tak już zostaliśmy z Panem Sebastianem. Dogadaliśmy się na stan surowy otwarty.
Dopowiem, że nie zależało mi tak naprawdę na umowie ale chciałem zobaczyć reakcje danej osoby.
Zaczęliśmy w marcu 2018 zaraz jak zima odpuściła a jesteśmy właśnie po ułożeniu więźby wrzesień 2018. Za miesiąc wchodzą z dachówką i będziemy mieć SSO.
Mieliśmy kilka momentów gdzie można było zwariować. Jednak połapaliśmy się, że najważniejsze w tym wszystkim to trzeźwo myśleć i podążać swoim tokiem myślenia, co też jest ciekawym aspektem, gdy każdy doradza na lewo i prawo a nikt nie wybudował domu. To jest temat na osobną historię, którą tu opisze. Pozdrawiamy was. Niech się mury pną do góry.
Komentarze